Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:203.76 km (w terenie 134.61 km; 66.06%)
Czas w ruchu:12:02
Średnia prędkość:16.93 km/h
Maksymalna prędkość:55.14 km/h
Maks. tętno maksymalne:203 (100 %)
Maks. tętno średnie:182 (89 %)
Suma kalorii:4854 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:15.67 km i 0h 55m
Więcej statystyk

Silesia Cup MTB 2010 Chorzów

Niedziela, 30 maja 2010 · Komentarze(0)
Pogoda dopisywała. Było ciepło, wiał lekki wiatr, słońce nie dopiekało. Nawet deszcz nie padał, co ostatnio było wielką rzadkością. W okolicach startu zjawiłam się tuż po otwarciu zawodów – startu zawodników dystansu GIGA (3x17km). Po odebraniu numerka startowego z numerem 377 postanowiłam pójść się przygotowywać. Wtorkowy bieg na orientację dawał się we znaki. Dwie imprezy w jednym tygodniu to zły pomysł. Ale mimo wszystko postanowiłam wystartować.
Po rozgrzewce, około 10minut przed startem, wszyscy zawodnicy dystansu MINI (17km) powoli ustawiali się w sektorach startowych. Zajęłam miejsce, gdzieś pod koniec sektora, udostępniając miejsce lepszym zawodnikom. Teraz to, co tygryski lubią najbardziej – start masowy. Powoli, aczkolwiek skutecznie tłum kolarzy zaczął opuszczać miejsce startu. Na pierwszym zakręcie 50m dalej zaczęłam wyprzedzać kolejno wolniejszych zawodników. Trasa początkowo wiodła asfaltami – agrafki w górę i w dół, prawo i lewo. Po kilkuset metrach zrobiło się szerzej, a po 1,5-2km luźniej. Ciągle asfaltowe alejki.
Mijamy pomnik żyrafy przez chorzowskim ZOO. Zaczyna się robić pod górkę. Dość długi czas trasa wiedzie wzdłuż torów kolejowych. Trochę męczy ciągły widok asfaltu. I jak na zawołanie robi się wąsko, mokro, błotniście… i terenowo :) Mały zator, ale to nic. Kolejna eliminacja słabszych zawodników tym razem przez błoto. Jedziemy pod kolejną linową. Trasa znów wychodzi na asfaltowe alejki parku. Tym razem robi się bardzo kręto, ale nadal jest dużo miejsca. Spotykam Michała, z którym jadę do końca. Raz on jest na przedzie, raz ja, tak to już jest ;) . Mijamy planetarium, i zaraz do głowy przychodzą mi obrazy i strzępki wydarzeń z naszej pierwszej klasowej wycieczki w liceum. Ale teraz trzeba skupić się na jeździe, o czym uświadomił mi zjazd z kilku schodków. Proste robią się coraz dłuższe. Teren również zaczyna się zmieniać. Prędkości rozwija się coraz większe. Wyprzedzam kolejnych zawodników na coraz częstszych błotnych odcinkach. Oj przydały się treningi w ciężkich warunkach, oj przydały ;) Na jednej ścieżce, gdzie ilość błota i kałuż przekroczyła wszelkie możliwe ilości, po lewej i prawej stronie można było zobaczyć dwa wielkie zatory, ale ja niewiele myśląc przejechałam przez kałużę… i w ten sposób kolejni zawodnicy znaleźli się za mną ;) Ścieżki się poszerzają, by znów zamienić się w wąskie single tracki. A kilometry lecą i lecą… Dalej trasa wiła się wśród drzew i roślinności, która raz pomagała, a raz utrudniała przejazd. Nad tym nie trzeba się rozmyślać :) Wkrótce pojawiły się pierwsze zjazdy i podjazdy o charakterze interwałowym. Też nie stanowiły dla nas żadnego problemu. Ale to był tylko mały przedsmak tego, co miało nas spotkać za kilka kolejnych kilometrów. Niby trasa jak zawsze, zakręt jak każdy inny, ale widok podjazdu, ba, pokusiłabym się o stwierdzenie ”podmarszu”, zmywał wszelkie cienie uśmiechu na twarzy. No cóż, trzeba zejść i … dawać pod górę. Dobrze, że było to tylko 100m w górę. Więcej chyba nie dałabym rady. Oczywiście to nie koniec niespodzianek. U góry czekał na nas – zawodników – tor do motocross’u. To chyba najciekawsza i najbardziej zaskakująca część całej trasy.
Rzecz jasna jak podjeżdżaliśmy, to teraz trzeba było zjechać. To też należało do miłych niespodzianek :)) Już poznawałam jedną z ostatnich prostych, na której się rozgrzewałam. Zaliczając po drodze agrafki i kolejny, ciekawszy, zjazd, nacisnęłam o wiele mocniej na pedały i tak dojechałam do mety. Jak się okazało, do zwyciężczyni mojej kategorii zabrakło mi kilkunastu sekund, ale nie dało rady jej dogonić na ostatnich kilkuset metrach.
Przyjechałam 51 w open, jako 3 kobieta i 2 w swojej kategorii wiekowej. Trasa bardzo mi się podobała i na pewno będę tutaj wracać w następnych edycjach.

time 0:55:38
avg 19,33
max 46,94

(Po)przedzawodowo.

Piątek, 28 maja 2010 · Komentarze(0)
time 0:37:23
avg 17,12
max 35,45

90-sek sprint i 3 minuty odpoczynku.
Ostatni bieg mnie trochę wykończył, ale będzie dobrze. Musi być.

Mistrzostwa Piekar Śląskich i Rejonu Bytom w Biegu na Orientację

Wtorek, 25 maja 2010 · Komentarze(0)
Na terenie miejskiego MOSiR’u zjawiłam się przed dziewiątą. Reszta drużyny już była na miejscu. Kilkanaście minut później odbyła się odprawa. Powitał nas jeden z organizatorów przedstawiając plan zawodów, a budowniczy trasy omówił wszystkie punkty, które mieliśmy zaliczać i przypomniał obowiązujące zasady. Poszłyśmy zatem się przebrać.
Kiedy pierwsi zawodnicy wyruszali na trasę, my czekałyśmy na swoją kolej. Miałyśmy numery 64, 72, 76, 81. Jako pierwsza na trasę wybiegłam oczywiście ja ;) . Pierwsze co to zerknęłam na kompas. Później na mapę, którą każdy dostał od organizatorów zaraz przed wyjściem na trasę. I znów na kompas. Po chwili już mniej więcej wiedziałam gdzie jest punkt i szybko udałam się w tamtą stronę. Po zaliczeniu pierwszego punktu kontrolnego znów skonfrontowałam mapę, kompas i własne umiejętności. Postanowiłam pobiec przez las. Pierwszy błąd. Podczas biegu nie korzystałam z kompasu. Drugi błąd. Ale o wróceniu się nie było mowy. Biegnę więc dalej. Po kilku minutach wybiegłam nieco dalej niż zamierzałam, ale szybko obrałam prawidłowy kierunek. Odnalazłam kolejny punkt. Tutaj też spotkałam prof. Świetlika, z którym mogłam zamienić słówko :) . Przed kolejnym punktem natkęłam się na zawodników, którzy startowali wcześniej i właśnie wracali do mety. W drodze na „czwórkę” spotkałam chłopaka z naszego licealnego teamu, z którym zaliczyłam kolejny już punkt kontrolny i razem zbliżaliśmy się do ostatniego na trasie. Nie wiem jak i gdzie, ale po czasie zgubił mnie i ostatniego punktu szukałam sama. Schowałam szybko mapę i kartę kontrolną do plecaka i zaczęłam biec ku mecie – stadionie MOSiR’u. Męczyłam się bardzo, gdyż był to najdłuższy odcinek całej tej wyprawy, ale dobiegając na miejsce czułam się już o niebo lepiej. Trasę pokonałam w 50minut (55 wg. moich obliczeń), co dało mi drugi wynik - zaraz za 46minutami zwyciężczyni. Było BARDZO mokro, ślisko, ale ciepło. Miejscami wręcz nie było sensu walczyć z siłami natury, tylko wejść w kałużę, szybko wyjść i pobiec dalej ;)
Skończyłam na drugim miejscu w klasyfikacji ogólnej kobiet, a jako team I LO im. Jana III Sobieskiego w Piekarach Śląskich 4miejsce ;) Tak więc Indywidualne Mistrzostwo Piekar, Indywidualne V-ce Mistrzostwo Piekar Śląskich i Rejonu Bytom oraz Mistrzostwo Drużynowe Piekar Kobiet przeszło w nasze ręce :)) .

dystans - 5,94km
czas - 50min/55min
tętno średnie - 173
tętno maksymalne - 202

Wytrzymałość w dwóch sesjach.

Niedziela, 23 maja 2010 · Komentarze(0)
1) dst 21,41/ teren - 18,41
time 1:15:22
avg 17.05
max 30,26
1h16min - strefa 1

Piękna pogoda sprzyjała dłuższym wypadom, ale nie było mi dane długo cieszyć się przejażdżką, w trybie pilnym musiałam się zjawić w domu...

1)dst 15.24 / teren - 13.12
time 0:51:38
avg 17,72
max 30,26
27min - strefa 2
pozostałe 24min - bez względu na tętno, gdzieś średnio 75%

...ale wieczorem postanowiłam dokończyć trening. Dojeżdżając do połowy trasy rozpętało się takie piekło, że musiałam przeczekać w pobliskim świerklanieckim parku, aż burza odpuści. Z powrotem wracałam już pełna obaw o zdrowie, nie patrząc na kałuże, błoto i deszcz ;)

Technika i szybość.

Środa, 19 maja 2010 · Komentarze(0)
avg 12,25
max 30,51

10sekundowe sprinty /
2,5min odpoczynku / x6

Woda wysycha w niewiarygodnym tempie, ale w końcu można wyjechać w teren.

I Otwarte Mistrzostwa Piekar Śląskich w Kolarstwie Górskim

Niedziela, 16 maja 2010 · Komentarze(3)
time 0:22:47
avg 12,33
max 28,36

Zacznę może od tego, że było piekielnie mokro i piekielnie zimno. Ale to nic. Stawiłam się na piekarskim MOSIR’ze o 9. Po uzupełnieniu danych osobowych niezbędnych to rejestracji i uzyskaniu numerka (szczęśliwa siódemeczka ;) ) rozejrzałam się po mokrej okolicy. Pogoda zniechęcała. Ale nie daliśmy się. Po około pół godzinie wystartowała pierwsza kategoria – dzieci, w której brała udział jedna dziewczynka – Laura - wielkie brawa dla niej ;)
Wielkimi krokami zbliżała się 11.45 – start kobiet. Tak więc udałam się do domu po swój dwukołowy pojazd i wróciłam na pół godziny przed startem. W tym czasie do mojej kategorii zapisała się Katarzyna Bartel – dzięki za rywalizację.
Start usytułowany był przy basenie, z którego wyjeżdżało się na pierwszy błotny odcinek. Zaraz za bramą terenu basenu znajdował się nawrót, na (nie)szczęście na trawie. Trochę ślisko. Po kilkudziesięciu metrach nawrót z podjazdem, na który nawet nie próbuję wjeżdżać. Dajemy z buta. Teraz czas na objazd połowy boiska – tym razem po betonie. Znowu nie trzeba długo czekać na zmianę podłoża. Przed nami najciekawszy odcinek trasy – podjazd na ‘strzelnicę’, czyli wysoki wał otaczający placyk do ćwiczeń tutejszej sekcji strzelectwa. Zanim jednak znaleźliśmy się u podnóży wału, czekała nas przeprawa przez rozsypane kamyki wśród piachu na dnie wielkich kałuż. Na samą strzelnicę też nawet nie próbowałam wjechać. Druga część pętli to był powrót na drugą część objazdu boiska połączony z pokonaniem ‘wielkiej wody’ ( ;) ). Ostatnim etapem był przejazd przez plac zabaw na teren basenu. Kobiety miały do pokonania 3 pętle, Elita, Mastersi I i II mężczyzn – odpowiednio 15, 15 i 5 pętli. W swojej kategorii zajęłam miejsce 1 zyskując tytuł I Mistrza Piekar Śląskich w Kolarstwie Górskim. Ukłony dla organizatorów – właścicieli sklepu mmbike z Piekar Śląskich [www.mmbike.pl]. Zawody zaliczam do udanych i liczę na to, że i w przyszłym roku zostaną zorganizowane.
Fotki : http://picasaweb.google.pl/HuSkaCzowa/IOtwarteMistrzostwaPiekarSlaskichWKolarstwieGorskim

Trening wytrzymałości.

Czwartek, 13 maja 2010 · Komentarze(0)
time 1:28:12
avg 16,44
max 27,32

1h28min - strefa2

Jeśli może być bardziej mokro... to ja nie chcę tego widzieć :))

Siła - podjazdy na szosie.

Środa, 12 maja 2010 · Komentarze(0)
time 0:55:45
avg 15,22
max 55,14

15min rozgrzewka
2min podjazd strefa 5a/5b /
5min odpoczynku / x4

Masakrycznie mokro (no tak, Huskacz wybiera się na trening, to musiało się tak puścić... :pp ).