Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2010

Dystans całkowity:84.25 km (w terenie 54.02 km; 64.12%)
Czas w ruchu:05:05
Średnia prędkość:16.57 km/h
Maksymalna prędkość:49.16 km/h
Suma podjazdów:320 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:8.43 km i 0h 30m
Więcej statystyk

BJ z Alficą.

Niedziela, 31 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring.
dst 5,35
time 25min

Anomalia? Na siłówce identyczny czas jak na "zwykłym" treningu na początku sezonu. Trasa identyczna. No, może z jedną różnicą. Tym razem zawracania nie było. Przejazd przez mostek u nas obył się bez szczególnych wydarzeń. U ViStera niekoniecznie - pozdrawiamy MID'owców :)

Bikejoring Alfa.

Sobota, 30 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring.
dst - 5,35
time - 25min

Tym razem Las chechielski ( :lol: ).
Całkowite zaprzestanie pedałowania na prostych odcinkach. Lekko na piaszczystych, których na trasie nie brakuje.
Jeździłam tutaj cały sezon, a nie wiedziałam, że jeszcze tyle nieodkrytych, wręcz dziewiczych ścieżek jest :). Nawet zawracanie nam się trafiło. Ale dla nas to no problem.
Z kierunkami też coraz lepiej.
Mądra suka, jak czuje luz na szelkach, to po wyprzedzaniu nie ciągnie, jak luzu nie czuje, to wyprzedzanie nie ma większego znaczenia. Ach, te hasiory... :)
Trening rzecz jasna z... dzielnym, średniodystansowym, z napędem na osiem łap, dwa koła i jednego mushera, ViSterem i Wajolą.

Bj Alfa part 11573.

Czwartek, 28 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring.
Znów z ViSterem. One chyba się nigdy nie rozdzielą :)
Znów pedałowałam z pełnią naciągniętej liny.
Na samej końcówce albo odechciało jej się biegania, albo patrzyła na mnie z wyrzutem "i gdzie te -naście kilometrów?".

I tak patrząc z perspektywy czasu poczyniłyśmy niesamowite postępy. Od psa, który na widok innego odwracał się i odchodził w swoją stronę - przez różne bunty i fochy na trasie - doszłyśmy do etapu chętnego biegania w pojedynkę, ba, etapu, kiedy pies z niecierpliwością czeka pod drzwiami na ten "jeden dzwonek", który zmienia szarość psiego dnia, kiedy przychodzę i biorę go do lasu, kiedy zakładam szelki i ona próbuje wybić mi zęby, kiedy już ruszymy na trasę i oddamy się pokonywaniu kolejnych kilometrów. Takie rzeczy, to można dostrzec tylko i wyłącznie z perspektywy czasu. Ja pamiętam, kiedy się zdziwiłam, jak Alfa pierwszy raz podeszła i zaczepiła jednego z dwóch ViSterów. Pamiętam, jak się żarły z Vivą o byle co, i jak siedziały razem ze mną na jednym łóżku (klasztornym łóżku). Aż się nie chce wierzyć, że to aż tyle czasu minęło...

Trochę się rozpisałam. Nie ważnę. Biorę rower i idziemy trenować. To tylko na zdrowie wychodzi. Nie tylko ludziom. Psom też.

Tarnowskie Góry jesienią, czyli część druga.

Środa, 27 października 2010 · Komentarze(0)
Zimno, słońce, złota jesień. Czy można chcieć czegoś więcej?

Zwyczajowo już - rynek (nie ma fajniejszego widoku z siodła na wychodzących ze szkoły, zmęczonych życiem uczniów :) ), park tarnogórski - interwały i podjazdy dla radochy - i do domciu. Po drodze jeszcze MMBike trzeba zaliczyć ... ;)
Licznik dalej nie działa... no bo po co :(

BJ Alfa

Wtorek, 26 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring.
Z Wajolą i ViSterem.
Pedałowałam już mniej, lina ciągle naprężona.
Na równych prostych całkowicie przestawałam.
Wyprzedzanie bez problemów (całkowita adaptacja do nowego sezonu? jesteem za 8) ).
Kierunkowo już lepiej. Trzeba pracować nad "lewo" :lol: .
Mały problem z kałużami - ale jak wszystko - do wyeliminowania. Pełna konsekwencja to podstawa.


Zaczynam dochodzić do wniosku, że świat oszalał. Psy się starzeją, a biegają tak, jakby rodziły się w wieku lat 10 i stopniowo młodniały. A może po prostu na starość "mądrzeją" i zaczynają pojmować, że bieganie jest fajne, że latanie za sarnami nie ma sensu i smaczki w kieszeni czekającego na ich powrót właściciela są lepsze niż czterotygodniowy pasztet spod krzaka?

Zabajka 2010 dzień drugi

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring., Zawody
Dzień drugi.

Tym razem jest lepiej. Trasa już obczajona, już wiadomo, że trawa lepsza niż piasek i błoto. Początki może nie były zbyt efektowne... gleba w połowie może ciut bardziej (wycieczka bez gleby, to wycieczka stracona), ale poprawiłam czas o całe trzy sekundy. "- Nafi, jesteśmy zajebiste." Tylko tak to można podsumować. Hehe. Uwielbiam takie zawody. Zero stresu, zero napinki, 100% mushing, 100% zdrowego sportu i rywalizacji.
W ogóle to ja bardzo lubię Zabajkę :D
czas wynikowy - 0:19:47,98.
średnia (bla, bla, bla) - niemal to samo co wczoraj - 15,6
Kończę na trzecim miejscu, zaraz za mixem i... borderem (zawsze twierdziłam, że psychika jest siłą :D ).

I jeszcze raz dziękuję za psa, z którym mogłam wystartować :)


Nooooo... i start. Dajemy czadu.

Zabajka 2010 dzień pierwszy.

Sobota, 23 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring., Zawody
Zawody Ligi Zaprzęgowej w Zabajce.

Miało być towarzysko, wyszło jak zwykle.
Rozpisywać się nie będę. Napiszę krótko - takie trasy to dają w kość. Przewyższeń, podjazdów ani zjazdów nie ma, ale człowiek i tak jest zmęczony, a hasior zadowolony. Piaski, błota i inne takie to jest coś.
Spóźniłam się na start, jak zwykle niczego nie ogarniając, ale w końcu wystartowałam, ukończyłam. Jestem trzecia.
Licznik nie działał, no bo po co :lol: .
Czas wynikowy - 0:19:51,90
średnia - 15,6

Podziękowania dla Łukasza Rakowskiego za Nafi - hasiora, który biega jak złoto :)


;) fot by NOME

fot by NOME

Bikejoring z Alfą .

Środa, 20 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring.
Las bibielski - nowe wjazdy w las, kolejne urozmaicenia.
Z Wajolą i ViSterem.
Pedałowałam cały czas, ale z coraz mniejszą kadencją.
Troszkę więcej piasku i górek.
Pracujemy nad kierunkami...
... i nad nie odwracaniem się do tyłu.

Bikejoring z Alfą - nowy sezon.

Środa, 13 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring.
Sezon bikejoring'owy 2010/2011 już oficjalnie uważam za otwarty 8)

Bibiela, nowe zjazdy w las - kolejne urozmaicenia.
Jak zwykle na pierwszych treningach - pedałuję non stop. Czas na "wbieganie" się w nowy sezon, w kolejny regularny cykl treningów.
Troszkę przed rowerem, trochę obok, nie jest źle. Młoda chyba odkrywa w sobie żyłkę wędrownika/obieżyświata - co wąziutka ścieżka no to dawaj do przodu, po co czekać. I to jest fajne! W całości podzielam zdanie mojego psa.

Mistrzostwa Europy ECF 08-10.10.2010 Baraque de Fraiture/Vielsalm, Belgia

Sobota, 9 października 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring., Zawody
Miesiące przygotowań. Tygodnie wyczekiwania. Godziny treningów.
Ostatnie sprawdziany. Testy.
I w końcu – upragniony wyjazd. Mistrzostwa Europy. Zwieńczenie całej pracy poprzedniego roku. Tutaj już nie ma mowy o jakichkolwiek błędach i rzeczach do poprawki.

Już pierwszej nocy było wesoło. Jeden kamper, trzy łóżka i trzy psy. Każdy u siebie rzecz jasna, w końcu - u psiarzy to normalne. Putin mościł się u mnie, Nascar spał z Niko, a Kajsa – u Martyny. Tak kończą psy kojcowe – na łóżkach, w kołdrach i śpiworach, wiercąc się i kręcąc na wszystkie strony. Zawsze myślałam, że to Viva jest mistrzynią pozycji do spania, ale to, co wyprawiał Putin przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Znów zapomniałam, że husky to husky – indywidualista, trochę jak kot – chadza własnymi ścieżkami. A eurodogi – psy z krwi wyżła, spragnione kontaktu z człowiekiem, to zupełnie inny świat.
Droga przez Niemcy dłużyła się w nieskończoność, pomimo faktu, że i tak większość przespaliśmy. Z psem w śpiworze, kładąc się na nim, czasem pod nim, mimo wszystko było długo. Kiedy wjechaliśmy na terytorium Belgii to wszyscy – równo czteronożni i dwunożni – nieco zniecierpliwieni wypatrywali drogowskazów. Niecałe dwie godziny i jesteśmy na miejscu. Osiemnaście godzin jazdy daje w kość. Ale już wszyscy zadowoleni, ze zmęczonymi uśmiechami na twarzach, rozpakowaliśmy się i poszliśmy spać.
Piątek minął na organizowaniu się, organianiu i przygotowywaniu sprzętu. Wczesnym popołudniem przejechałam trasę. To był hardcore. Ładne zakręty, każda możliwa nawierzchnia, po płaskim, w dół no i w górę oczywiście. Zaczyna się trawą, która świeciła się złowieszczo, kilkaset metrów żwirowej drogi, zakręt w lewo i widać, że jesteśmy w górach. Ładny, kamienny podjazd, iście maratonowy. Później trasa się lekko wypłaszczała, kamienie znikały na rzecz lekkich kolein ciężkiego sprzętu do wywózki drewna. Na szczęście zakręcamy na piękną trasę między polem, a lasem. Było tu wszystko: błotne kałuże, ubita, szutrowa droga, poprzecinana licznymi korzeniami oraz liczne hopki. Można się tutaj fajnie rozpędzić, ale przy wjeździe do lasu czeka na nas ostry zakręt w prawo po korzeniach – później jest bajka. Droga wysłana ściółką i igliwiem – czyli to, co najbardziej lubię. Po kolejnym zakręcie podłoże trasy zmienia się całkowicie – szuter zastępują liczne korzenie, które utworzyły gęste muldy, których nie sposób ominąć. Będzie ciekawie. Lekko zjeżdżamy w dół i znów pola. Coraz bardziej technicznie. W niektórych momentach bardzo ciężko było utrzymać się na dobrej drodze i powstrzymać się od odruchu naciśnięcia klamki. Wyjeżdżamy na wycinkę drewna po ostrym, ale szerokim zakręcie. Trasa rozszerza się i znów wywłaszcza, ale po kilkuset metrach wjeżdżamy na podjazd, który wydaje się wieść w nieskończoność. Podjazd, który rozstrzyga wszystko. Który wyłania najlepszych. Wielu tutaj nie daje rady, ale ja po całym sezonie wspinania się na przeróżne szczyty, nie mam za dużych problemów. Podjazd wiódł na sam szczyt stoku, gdzie była meta. Oj, będzie się działo.
Resztę dnia odpoczywałam.
Piątkowego wieczoru, już oficjalnie, Mistrzostwa Europy ECF Baraque de Fraiture/ Vielsalm 2010 zostały otwarte.
Sobotni ranek przywitał nas ciepłem. Źle wróżyło to startom, ale zmoczenie psów dało efekty. Putin zjadł całą michę i wrócił do klatki. Ja poszłam się rozgrzać. Start umiejscowiony był u podnóża wielkiej góry, na wyciągu narciarskim. Jedna pętelka – dla widowni – i ruszało się na trasę. Startowałam jako ostatnia spośród pięciu juniorek. Trawa przy starcie była bardzo śliska i tylko widziałam przed oczami, jak Agata leci z roweru i już przyrzekłam sobie za wszelką cenę utrzymać się na rowerze.
Niko pomógł mi przy starcie. Wyruszyłam na trasę szybko. Bardzo szybko. Już w ciągu kilku sekund dobrnęliśmy do 25km/h. Ogólnie trasa przeleciała szybko. Przed podjazdem wyprzedził mnie Królikowski. Muldy też przejechałam nie najgorzej. Na metę wpadłam z drugim czasem. Pierwsza była Nicole Maresova, do której miałam 20 sekund straty. Trzecia uplasowała się Agata ze stratą 31 sekund do mnie. Idealna sytuacja. Teoretyzując – przy startach co pół minuty, na podjeździe dać na maximum swoich możliwości, odrobić stratę do pierwszej i pilnować, by zawodniczka za mną mnie nie wyprzedziła. Zbyt skomplikowane? ;)

Niedziela. Drugi i zarazem ostatni dzień zmagań. Od samego rana coś idzie nie tak. Zimno. Bardzo zimno. Czas nie ten. I samopoczucie jakieś dziwne. No cóż, trzeba się wybrać na start. Mimo wszystko. Dzisiaj startujemy co trzydzieści sekund. Maresova, ja, Kaczyńska. Strategię obmyśliłam już wczoraj. I bądź, co bądź, prawie się udała. Prawie. Nicole widziałam już na pierwszym kamienistym podjeździe. Agata dogoniła mnie dopiero w połowie, jechałyśmy razem niemal do końca, ale Putin nagle zatrzymał się z powodów fizjologicznych… i już po wszystkim. Dwadzieścia sekund postoju znacznie obniżyło szanse wprowadzenia w życie mojego genialnego ( :)) ) planu. Ale nie, wbrew pozorom i oczekiwaniom, nie jestem zła. Jestem odrobinę zniesmaczona. Bo zdaję sobie sprawę, że wszystkie błędy, które zdarzają się na trasie to tylko i wyłącznie wina maszera. Że popełnił jakiś błąd w trening, przygotowaniu sprzętu, czy bezpośrednio przed startem. Zawsze jest coś do podszlifowania, szczególnie, startując z psem innym niż swoim.
Podsumowując: jestem zadowolona ze startów, z piesa i siebie. Ba, nawet rower wytrzymał i dojechał w jednym kawałku. Ostatecznie skończyliśmy na trzecim miejscu zyskując tytuł II V-ce Mistrza Europy w bikejoringu :)
Jeszcze czasy – nie jest źle, drugi wśród Polek, siódmy wśród ogółu kobiet w bikejoringu. Za rok mistrzostwa w Polsce – na Górze Świętej Anny. Co się będzie działo? Czas pokaże.

sobota -
dst: 5,58/100% teren (+dojazd do kampera)
time: 0:15:46
avg: 21,96
max: 37,22
Intensywność: 9,5

niedziela -
dst: 5,29/100% teren
time: 0:14:10 (+20sek stania)
avg: 23,59
max: 49,16 ! (życiówka w terenie ;) )
Intensywność: 8