Chotarz, Droga pod Reglami (tym razem w drugą stronę), aż do Doliny Małej Łąki i z powrotem tą samą drogą, aż do budki przy wejściu na Przysłop Miętusi :)
Pierwszy raz wyjazd do Zakopanego mogę zapamiętać nieco pozytywnie ;) Biegówki, pierwsze wpięcie... i jazda :) O ile na prostym to jakoś szło i pod górkę nawet też (ach, choinka...). Problemy zaczęły się na zjazdach, bo na stałej trasie pieszej Drogą pod Reglami nigdy nie zwracałam uwagi na dosyć fajne zejście, a raczej zjazd... ;) Gleb kilka się zaliczyło, ale co tam! 'jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz!' ;) Efekt - kilka siniaków i "niezapomniane wrażenia z osiemnastki". ;)
I. Bike + Viva i Alfa. Nie wiem, czy jest to warte powtórzenia. Trasa cudowna. Cud, miód i orzeszki. Viva się opierdziela. Wychodzą cechy midowca. Alfa dalej biegnie, targając mnie, rower i ... w dalszym ciągu opierdzielającą się Vivę. Jestem z niej dumna :) Bez pedałowania, siłówka. dst 5,43 time 28min avg 11,64
II. Bike + Alfa Taka mała szybkościówka, bo po "dwójce" jej mało. Omijała kałuże, świetnie weszła na mostek, kierunki też ok. Coś nam dobrze idzie w tym sezonie (tfu, tfu) 8). dst 1,73 time 6min avg 17,3
Ciut krócej, początkowo tętno w strefie 2, później już zaniechałam jego obserwacji. Następnym razem pojadę prosto przez las, to dopiero będzie krótko ;)
Szczęśliwie było już mało słońca i już bez patelni... mimo to wciąż strasznie duszno...
1. Gdzieś w środku nocy przejechaliśmy trasę zlotu. dst 3,7km time ok. 15min Intensywność niemal maxymalna, kamieniste zjazdy, podjazdy kamiennymi drogami w lesie. 100% teren.
2.Przejażdżka po okolicy, piękne tereny, techniczne zjazdy, fajnie byłoby tu trenować ;) dst 9,13(teren-7,49) time 0:34:11 avg 16,06 max 43,19 intensywność niemal maxymalna, trochę szosy, trochę jazdy po polach.
Z okazji Karnak Cup'u 2010, IV Otwartych Mistrzostw Łodzi w Biegu z Psem oraz Biegu Świętojańskiego udało mi się trochę pozwiedzać trasy lasu Arturówek. Tym razem od innej strony, niż 3 lata temu na zawodach psich zaprzęgów, ale wrażenia takie same - nasze trasy nie mają się w ogóle do tych łódzkich. Szerokie i wąskie, bardzo dużo ścieżek, mnóstwo zakrętów, a co najważniejsze - urozmaicony teren... Z niecierpliwością czekam na kolejne edycje, by znów tam pojeździć ;)
Na terenie miejskiego MOSiR’u zjawiłam się przed dziewiątą. Reszta drużyny już była na miejscu. Kilkanaście minut później odbyła się odprawa. Powitał nas jeden z organizatorów przedstawiając plan zawodów, a budowniczy trasy omówił wszystkie punkty, które mieliśmy zaliczać i przypomniał obowiązujące zasady. Poszłyśmy zatem się przebrać. Kiedy pierwsi zawodnicy wyruszali na trasę, my czekałyśmy na swoją kolej. Miałyśmy numery 64, 72, 76, 81. Jako pierwsza na trasę wybiegłam oczywiście ja ;) . Pierwsze co to zerknęłam na kompas. Później na mapę, którą każdy dostał od organizatorów zaraz przed wyjściem na trasę. I znów na kompas. Po chwili już mniej więcej wiedziałam gdzie jest punkt i szybko udałam się w tamtą stronę. Po zaliczeniu pierwszego punktu kontrolnego znów skonfrontowałam mapę, kompas i własne umiejętności. Postanowiłam pobiec przez las. Pierwszy błąd. Podczas biegu nie korzystałam z kompasu. Drugi błąd. Ale o wróceniu się nie było mowy. Biegnę więc dalej. Po kilku minutach wybiegłam nieco dalej niż zamierzałam, ale szybko obrałam prawidłowy kierunek. Odnalazłam kolejny punkt. Tutaj też spotkałam prof. Świetlika, z którym mogłam zamienić słówko :) . Przed kolejnym punktem natkęłam się na zawodników, którzy startowali wcześniej i właśnie wracali do mety. W drodze na „czwórkę” spotkałam chłopaka z naszego licealnego teamu, z którym zaliczyłam kolejny już punkt kontrolny i razem zbliżaliśmy się do ostatniego na trasie. Nie wiem jak i gdzie, ale po czasie zgubił mnie i ostatniego punktu szukałam sama. Schowałam szybko mapę i kartę kontrolną do plecaka i zaczęłam biec ku mecie – stadionie MOSiR’u. Męczyłam się bardzo, gdyż był to najdłuższy odcinek całej tej wyprawy, ale dobiegając na miejsce czułam się już o niebo lepiej. Trasę pokonałam w 50minut (55 wg. moich obliczeń), co dało mi drugi wynik - zaraz za 46minutami zwyciężczyni. Było BARDZO mokro, ślisko, ale ciepło. Miejscami wręcz nie było sensu walczyć z siłami natury, tylko wejść w kałużę, szybko wyjść i pobiec dalej ;) Skończyłam na drugim miejscu w klasyfikacji ogólnej kobiet, a jako team I LO im. Jana III Sobieskiego w Piekarach Śląskich 4miejsce ;) Tak więc Indywidualne Mistrzostwo Piekar, Indywidualne V-ce Mistrzostwo Piekar Śląskich i Rejonu Bytom oraz Mistrzostwo Drużynowe Piekar Kobiet przeszło w nasze ręce :)) .