Bajk, po sezonie zimowym - powrót do DRYland'u <3
Niedziela, 13 marca 2011
· Komentarze(0)
Kategoria Bikejoring.
Po tygodniowej przerwie (przymusowej - ech, sypie się człowiek na starość ;) ) nie dało już rady - musiałam wsiąść na rower.
Pojechaliśmy na Ligotę na trening do Trawułasów.
Co ważne - jest coraz cieplej <3 w końcu można się pozbyć miliona warstw i zimowych kurtek (chociaż ja nie chcę się rozstawać z moją fluorescencyjną kurteczką...) :).
To jest niesamowite, jak można kilka dni nie jeździć na rowerze i być takim nabuzowanym, w ogóle bez humoru łazić, opierdzielać wszystkich naokoło, a wystarczy, że wsiądzie na te cholerne dwa kółka, na ten kilometerek, i już wraca z bananem na ustach od ucha do ucha, cały rozradowany i szczęśliwy... <3
W sumie równe 6kilosów, 1,6 z Kwitką (czarno-biały hasior z potencjałem ;) ) i 4,4 z Vivą.
Ze względu na kolana odciążałam trochę nogi i jechałam z wysoką kadencją, ale i tak próbowałam wycisnąć z mojej suczy co się tylko dało :) W końcu szczęśliwy huskacz = zmęczony huskacz :)

Jakoś trzeba biedne dziecko zatargać do przyczepy... ;)
Pojechaliśmy na Ligotę na trening do Trawułasów.
Co ważne - jest coraz cieplej <3 w końcu można się pozbyć miliona warstw i zimowych kurtek (chociaż ja nie chcę się rozstawać z moją fluorescencyjną kurteczką...) :).
To jest niesamowite, jak można kilka dni nie jeździć na rowerze i być takim nabuzowanym, w ogóle bez humoru łazić, opierdzielać wszystkich naokoło, a wystarczy, że wsiądzie na te cholerne dwa kółka, na ten kilometerek, i już wraca z bananem na ustach od ucha do ucha, cały rozradowany i szczęśliwy... <3
W sumie równe 6kilosów, 1,6 z Kwitką (czarno-biały hasior z potencjałem ;) ) i 4,4 z Vivą.
Ze względu na kolana odciążałam trochę nogi i jechałam z wysoką kadencją, ale i tak próbowałam wycisnąć z mojej suczy co się tylko dało :) W końcu szczęśliwy huskacz = zmęczony huskacz :)

Jakoś trzeba biedne dziecko zatargać do przyczepy... ;)