Takie małe wejście z powrotem w plan treningowy. W towarzystwie Wajoli i ścigacza Niko. Mały interwał na prostej, a ogółem w granicach tętna 2. Z racji ciepła, czy wręcz gorąca, trening odbył się w godzinach niemal nocnych (21-22) a mimo to, temperatura spadła o zaledwie kilka stopni... Tak jak narzekaliśmy na wielką wodę i deszcz, teraz będziemy narzekać na słońce i temperaturę... nigdy człowiekowi nie dogodzisz ;)
Na placu przed Spodkiem pojawiłam się już o 7rano. Około godziny ósmej biuro zawodów przyjmowało zapisy. Trochę to potrwało, ale w końcu dostałam numer startowy 201. Zanim zrobiłam ze sobą porządek i przygotowałam się do startu i rozgrzewki na miejsce dojeżdżali już znajomi. Miałam między innymi okazję zobaczyć najlżejszy full-suspension w Polsce – 7,5kg. Piękna machina :) Kilka słów z różnymi ludźmi i już powoli zbliżała się jedenasta, a na starcie głucho (pierwsze starty miały się odbyć już o dziesiątej…). Dopiero o dwunastej dostaliśmy informację, że start pierwszej kategorii (wszystkie kobiety oraz M1, M4 i M5) ma się odbyć za 30minut. Rozgrzewka już trwała dosyć długo, więc nie było sensu jeszcze jej przeciągać. Godzina 12:40 – nadszedł czas na długo oczekiwany start. Pierwszy na trasę ruszyli mężczyźni, a kilka minut później – kobiety. Zaczęło się kręto na placu przed Spodkiem. Stamtąd wyjechaliśmy na plac żwirowy, który szybko ustąpił miejsca wąskiej trawiastej ścieżce. Kilometr, może dwa, kilka zjazdów i już znaleźliśmy się na asfalcie. Długie, proste, utwardzone drogi – to nie dla mnie. Szybko wyprzedzały mnie zawodniczki, które początkowo zostawiłam z tyłu. Przejazd przez przejście podziemne było pierwszym technicznym elementem, na którym wyłamywały się pierwsze osoby z przodu stawki. Chwilę potem wjechaliśmy na teren parku Trzy Stawy. Okoliczni ludzie dopingowali, próbowali nawet dotrzymać nam tempa – niektórym się to udawało, ale szybko nas opuścili :) Tutaj był już pełny przegląd wszelakich tras – od prostych i gładkich ścieżek rowerowych, przez tzw. „tarki”, aż po podjazdy i zjazdy w 100% terenie. Właśnie na takich trudniejszych – interwałowych wręcz – odcinkach najwięcej osób się wyłamywało. Tam też wyprzedzałam ‘słabe ogniwa’ i przebijałam się do przodu. Przy którymś zjeździe zauważyłam, że przedni hamulec mi padł, no cóż, trudno, trzeba sobie poradzić z jednym. Szybkość, ostre zakręty i usterka nie chodzą ze sobą w parze, kilka razy o mało nie przyprawiłam się o poważny wypadek, ale na szczęście uszło mi płazem. Na trawiastym, mokrym podjeździe, na którym nie było nawet mowy o wjechaniu, wszyscy wchodzili ‘z buta’. Lecz tylko nieliczni odważyli się zjechać. Ja osobiście cieszę się, że zjazd nie był trochę dłuższy, ponieważ jadąc bokiem jednym i drugim kołem równocześnie z przodu, na pewno zaliczyłabym glebę, a przecież nie o to chodzi. Dałam radę, pozbierałam się szybko i pojechałam dalej. Około ósmego, dziewiątego kilometra, gdzie długie podjazdy dawały się we znaki, moja noga odmówiła współpracy. Szczęściem dałam radę przejechać te kilka metrów do szczytu i dałam trochę odpoczynku. Później już było w porządku. Zerkając od czasu do czasu na licznik widziałam wolno przesuwający się dystans… jeszcze dwadzieścia, jeszcze osiemnaście, jeszcze trochę do końca… zmuszałam się do większej motywacji. Kolejną niespodzianką było to, że wjeżdżając na dwunasty-trzynasty kilometr poznałam drogę, którą już przejeżdżaliśmy – a to znaczyło powrót do mety. Zaskoczyłam się bardzo, ponieważ to nie była ani połowa przewidywanego dystansu, a tu już wracamy. Z drugiej strony ucieszyłam się, że to tylko trochę asfaltu i koniec. Nadepnęłam mocniej na pedały i ruszyłam do przodu. Powoli, aczkolwiek konsekwentnie coraz większa ilość zawodników zostawała za mną. Tuż przed metą dogoniłam ostatnich przyjeżdżających na metę mężczyzn. Ostateczny dystans wyniósł niecałe 18 kilometrów z przewidywanych 26. Tras w terenie też było więcej niż przewidywano. Ale ja się cieszę, ponieważ nie lubię szosy i utwardzonych, asfaltowych odcinków. W swojej kategorii zajęłam 2miejsce zaraz za Laurą Respondek, do której miałam 6 minut straty (45min). Staty: (tętno mierzone podczas wyścigu) dst 17,84 time 0:50:49 avg 21.07 max 43.79
Dodajmy do tego jeszcze powrót do domu ... 19,86km; 0:58min; avg 20,55 ... i ponad godzinną rozgrzewkę przed startem, to wychodzi w sumie ponad 50kilosów i około 3 godzin kręcenia...
link do moich fotek - http://picasaweb.google.pl/HuSkaCzowa/WRKatowice# link do strony zawodów - http://www.katowice.eu/wrk
Objazd part 2 czyli Bibiela - Miasteczko Śląskie - Ożarowice - Pyrzowice - Nowa Wieś - Celiny - Sączów - Tąpkowice - Niezdara - Ossy - Wymysłów - Piekary Śląskie. Kolejne przygotowanie szosowe pod jutrzejszy wyścig, który stoi pod znakiem zapytania w związku z moim stanem zdrowia... zrobimy co w naszej mocy :))